Witam znów.
Dłuuuuuugo nic tu nie pisałam.
A szkoda, bo pisanie czegoś takiego na serio odpręża.
Ale potrzeba do tego odpowiedniego nastroju.
Cóż. Nastąpiła lekka *taaa bardzoooo lekka* zamiana stylu,
ale tak chyba lepiej pisze się takie głupoty.
Komentujcie, komentujcie,
bo właśnie duża liczba komentarzy zmotywowała mnie,
by coś tu jeszcze dodać.
Przepraszam za... hmmm... utrudnienia i opóźnienia
oraz życzę przyjemnego czytania
~Karro
***
Dłuuuuuugo nic tu nie pisałam.
A szkoda, bo pisanie czegoś takiego na serio odpręża.
Ale potrzeba do tego odpowiedniego nastroju.
Cóż. Nastąpiła lekka *taaa bardzoooo lekka* zamiana stylu,
ale tak chyba lepiej pisze się takie głupoty.
Komentujcie, komentujcie,
bo właśnie duża liczba komentarzy zmotywowała mnie,
by coś tu jeszcze dodać.
Przepraszam za... hmmm... utrudnienia i opóźnienia
oraz życzę przyjemnego czytania
~Karro
***
obudził się trzymając w objęciach swoją Britney. Już od kilku tygodni nasza słodka, kanciasta parka mieszkała w Polsce. Syn Jupitera szybko dowiedział się, że to nie był najlepszy wybór, w końcu to Kraj Kwitnącej Cebuli, tu nic nowego nie zaakceptują... A co dopiero przyjąć w swe progi gościa tworzącego szczęśliwą parę z cegłą? Ludzie są naprawdę nietolerancyjni... Żal dupę ściska, nie?
Na szczęście Jason nie wynajął tego mieszkania. Osiedlili się w hotelu. Państwo Grace postanowili, że pomieszkają trochę w tym, zacofanym i kompletnie nic nie wiedzącym o idei tolerancji, kraju, a potem wyruszą w niekończącą się podróż po świecie. W tym czasie Jason trochę dorabiał. Pracował na budowie.
Był to już ostatni dzień, gdy firma, która zajmowała się budową ogromnego domu na przedmieściach Warszawy, wykonywała poprawki swej pracy. Był to też ostatni dzień pobytu Jasona i Britney na terytorium Polski. Pani Grace ubrała wygodną zwiewną kiecuszkę, aby wygodnie jej było w samolocie i razem z mężem udała się pożegnać jego kumpli z pracy. Jednak nikt nie znał tożsamości słodkiej żonki Jasona.
Na terenie budowy Jason szybko wkręcił się w rozmowę z Konradem - jego najlepszym kumplem z pracy. Był tak pochłonięty rozmową o Minecrafcie *hehe, jak on kocha wszystko co kanciaste ~ od autorki*, że zostawił swoją ukochaną już w wejściu.
Mówił właśnie o wspaniałym domku (w kształcie cegły, oczywiście), który zbudował ostatnio w to grając, gdy w jego głowie rozległ się głos:
- Jason, powiedz im, że nie jestem kolejnym głupim puzzlem w tej waszej murowanej układance! - darła się Britney, lecz Jason był pochłonięty rozmową.
Chłopak potrząsnął głową i słuchał jak jego kumpel opowiadał jak w tej ich głupiej grze zabijał owce. Konrad wymachiwał rękami przypominając sobie ruchy swojego kilofa. Przechodzili właśnie do kolejnego pomieszczenia, a Końdziu, pogrążony w swej historii, podczas machania łapskami jebnął z całej siły w futrynę. Grace prawie że turlał się ze śmiechu...
- Jason! Oni się do mnie dobierają! Chcą zdjąć mi sukienkę! Jason! Jason, ratunku! Nie wiadomo co zamierzają potem!!!!! Jason!!! Bronię się rękami i nogami, ale długo nie wytrzymam!!! Ratunku!!!! Kooooochaniee, raaaaaaaaatuuuuuuuuuuuj!!!!!!!! - Głos Britney w jego głowie nie ustępował. Lecz Jason, jak na kochającego męża i idealnego naśladowcę polskich osobników przystało, olał ją całkowicie, zajmując się jakże fascynującym zajęciem, jakim jest wyśmiewanie niezdarnego kolegi, który walnął w ścianę z taką siłą, że zaliczył glebę.
- Jaaaaaaason!!!! Ratunku!!! - drze się cegła w jego głowie, lecz on nic. Wraz z Kondziem piwko chla za ścianą.
A prawda taka, że tego piwa była pełna reklamówka z Biedronki. W końcu chłopak wtapia się w polski tłum, nie? Skarpety do sandałów, piwko w jednym ręku, reklamówka z Biedry w drugim... Tylko ten idealny kaloryfer nie pasuje! Bojler ma być, panie Grace, a nie kaloryfer! Kaloryferem tak nie nagrzeje!
Jason i Konrad stwierdzili, że sami tyle piwa nie obalą *co się z nimi dzieje? :o ~od autorki* i postanowili się podzielić z resztą. Cieszyli się wszyscy i chlali aż się alko nie skończyło. A śmiechu było co nie miara.
Aż w końcu przyszedł czas na rozstanie, bo samolot czekać nie będzie. Jason zaczął szukać żony, lecz po Britney ani śladu. I krzyczy, nawołuje rozgląda się.... Nic.
- Ej, chłopaki! Nie widzieliście takiej ślicznej, czerwonej, kanciastej cegłuni? - spytał kolegów.
- Stary, jesteśmy na budowie! Tu pełno cegieł!
Jason zaczął panikować.
- Ty debilu!!! - usłyszał znajomy głos. Poczuł się lepiej, mimo że w głosie żony narastał gniew. - Wołam, krzyczę pomocy, a ty mnie olałeś, kurwo!!
Jason wędrował za głosem. Nie patrząc gdzie idzie, ruszył szukając ukochanej. Zatrzymał się i go zamurowało. Jego piękna Britney była wmurowana w ścianę i całkowicie naga. Zdesperowany Jason zaczął rozbijać mur, by uwolnić żonę, lecz nie przeczy, że myślał wtedy, że jego miłość wyglądała w tym murze jak najpiękniejsza sardynka w puszce z przeciętniakami....